Translate

wtorek, 15 kwietnia 2014

Niebo istnieje... naprawdę



Film "Niebo istnieje... naprawę", zrealizowany został na podstawie światowego bestselleru. Książka sprzedała się w 8 mln, przetłumaczona na 35 języków. To prawdziwa historia Coltona Burpo, chłopca, który podczas operacji znalazł się na granicy życia i śmierci.




Czteroletni Colton Burpo, syn pastora Kościoła Wesleyańskiego Todda i jego żony Sonji, młodszy braciszek Cassie, nagle ciężko zachorował. Błędna lekarska diagnoza doprowadziła do rozlania się wyrostka, a w efekcie do operacji, po której nawet chirurdzy nie obiecywali sobie zbyt wiele. Nieoczekiwanie mały Colton wyzdrowiał, ku ogromnej radości całej rodziny. Nikt jednak nie spodziewał się usłyszeć niesamowitej i pięknej historii, jaka popłynęła z ust chłopczyka wkrótce po opuszczeniu szpitala.
Colton bez najmniejszej zachęty czy sugestii z zewnątrz zaczął snuć opowieść o tym, czego doświadczył, gdy podczas operacji opuścił swoje ciało. Choć nikt mu o tym nie wspominał, ze szczegółami opowiadał o tym, co w czasie zabiegu robili jego rodzice, a także - co wprawiło najbliższych w prawdziwą konsternację i zdumienie - o swojej wizycie w niebie.
Colton śmiało i bez wahania, używając prostych słów i sformułowań charakterystycznych dla małego dziecka, opisywał niebo, spotkanie z Jezusem i aniołami. Zadziwiające jest to, że operował przy tym szczegółami dokładnie pasującymi do przekazów biblijnych, nawet tych mało znanych, oraz takimi, których ze względu na swój wiek nie mógł znać, słyszeć ani też rozumieć (stygmaty Jezusa, Armageddon). Precyzyjny przekaz czterolatka nie mógł zostać w żaden sposób zasugerowany, mógł zrodzić się jedynie jako efekt autentycznych przeżyć.
Colton opowiadał także o spotkaniu ze zmarłymi członkami rodziny: z pradziadkiem, którego nigdy nie poznał oraz z siostrzyczką, o której poronieniu Todd i Sonja nigdy nie wspominali.
Poraża sposób, w jaki Colton ujmuje najbardziej skomplikowane teologiczne doktryny i najmniej zrozumiałe fragmenty Biblii - z zadziwiającą prostotą, naiwnością i swobodą czterolatka, a jednocześnie powalającą na kolana trafnością i precyzją. Porusza i skłania do refleksji to, jak prostymi słowami ujął istotę Boga, ogrom Jego miłości czy sens Zmartwychwstania. Zadziwia prostolinijność jego opowieści o tym, co działo się w czasie operacji oraz o wydarzeniach sprzed jego narodzin, które zgadzały się co do joty. Nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek mógłby zasugerować te wszystkie wizje i obrazy małemu dziecku, wierzę, że są one nieskażone jakimikolwiek naleciałościami z zewnątrz, a co za tym idzie - wynikiem prawdziwych przeżyć.
Historia Coltona, brzmiąca tak autentycznie i wiarygodnie, niesie w sobie przesłanie dla żyjących idealnie komponujące się z chrześcijańską doktryną. To już nie tylko powtarzane do znudzenia słowa, ale prawdziwe świadectwo wsparte doświadczeniami małego chłopca niosące nadzieję, otuchę i pocieszenie.
Ta intrygująca opowieść inspiruje, wzrusza, promieniuje ogromną siłą przekazu. Rozbrajająca prostota, dziecięca niewinność i bezpretensjonalna naturalność przemawiają za jej prawdziwością niezależnie od tego, jak bardzo nieprawdopodobna nam się wydaje. Napisano wiele książek o przeżyciach na progu śmierci, ale ta przekonuje bezinteresowną szczerością i spontanicznym autentyzmem, a ponadto pozwala ujrzeć wieczność oczami małego dziecka.
Bardzo ważne jest to, że ten film  do niczego nie zmusza i niczego nie narzuca, nie pretenduje do roli zbawiciela ludzkości. To po prostu opowieść o przeżyciach czterolatka, piękna i wzruszająca w swej prostocie i głębi. Pozwala spojrzeć na życie z innej perspektywy - zadziwiającej, ale jakże atrakcyjnej!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz